Lęk. To bardzo podstępny towarzysz. On nie odpuszcza. Pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i rzuca na podłogę, tłamsi i niszczy. Wręcz zabija wolę i siły. I nie zważa na wykształcenie, status materialny czy na poziom samoświadomości. Potrafi przyjśc w najmniej oczekiwanym momencie.
Pamiętam taką sytuację. To było kilka lat temu a do tej pory w pewien sposób ją czuję.
Kobieta opowiadała jak trudno było jej, kiedy łapała ja fala paniki.
Pewnego razu przydarzyło się jej tak, nagle wezbrała w niej fala lęku. Było to tak mocne odczucie, że zaczęła bardzo mocno oddychać i czuć zgniatające kołatanie serca. Nie mogła sobie poradzić, nie mogła się opanować. Straciła kontrolę nad swoim ciałem. Lęk ją tak bardzo owładnął, że była przekonana, że umiera i że to już jej koniec. Zadzwoniła po karetkę pogotowia, była przekonana, że to zawał serca i musi jak najszybciej pojechać do szpitala. W szpitalu okazało się, że z sercem wszystko jest dobrze choć ma bardzo wysokie ciśnienie krwi. Bardzo się bała i była przekonana, że to już koniec jej życia. Kilka godzin spędziła na oddziale ratunkowym
Bała się potem wracać do domu. Bała się zostawać sama. Jej życie to dawne, to które lubiła skończyło się. została jakaś zadra, której nie mogła się pozbyć.
Pamiętam twarz tej dojrzałej kobiety, gdy o tym opowiadała. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie takiej sytuacji i tamtych emocji, jeśli ich nie przeżył. Jeśli nie doświadczył tego typu lęku. To była twarz będą jedną wielką maską bólu, z ogromnymi patrzącymi w dal, rozszerzonymi ze strachu oczami. Twarz zgniecione lekiem dziecka wołającego o pomoc. Twarz bezradnego dziecka.
Trudno to było wytrzymać a wiedziałem, że chcę z nią w tym być i wytrzymać, by zobaczyła, że lęk nie zabija i można go przetrzymać a potem wszystko się wycisza. chciałem być, bo w tym leku zawsze była sama. Było kilka takich sesji. A im bardziej oswajała się ze swoim lękiem, im bardziej potrafiła w nim być ze mną tym bardziej była gotowa zmierzyć się z nim samodzielnie. I chciała to robić, sama w swoim tempie, tak jak uważała za słuszne. I to był bardzo ważny proces. Bo jej proces.
Jak radzić sobie z lękiem (tu znajdziesz link) podaję 7 sposobów.
Powoli pracowaliśmy nad przyjęciem myśli, że lęk nie zabija, że ma siłę by sobie z nim radzić. Wchodziła w podobne sytuacje i sprawdzała je sobie. Doszliśmy do sytuacji z dzieciństwa, gdy babcia jej mówiła - "bądź grzeczna, bo inaczej pan cię zabierze". wspominała sytuacje, gdy sama zostawała w domu i jak bardzo bała się wieczorem. Opowiadała o tym jak bardzo przeżywała chorobę a potem śmierć mamy. Nikt z nią, dzieckiem wtedy nie porozmawiał o tamtych trudnych sytuacjach, a więc ja rozmawiałem. Zamiast rodziców był przy niej wspominając tamte sytuacje.
Powoli uświadamiała sobie, że ma w sobie siłę, by z tym lekiem sobie radzić. Powoli pogodziła się z przeszłością, z tym co było. I chciała cieszyć się tym co ma - czerpiąc z tego co było. Po kilku roku intensywnej terapii zakończyła ją.
Jeżeli chcesz poradzić sobie ze swoimi lękami, poszukać ich źródła, zajrzeć pod przysłowiowy dywan i zmierzyć się z tym co pod nim się ukrywa, z kimś kto może pomóc ci przejść cały proces zapraszam do kontaktu (tutaj)
Karol Gałkowski
Psychoterapia
Rozwój osobisty Konsultacja
Towarzyszenie Wsparcie
Psychoterapia. Rozwój osobisty. Konsultacja.
Towarzyszenie. Wsparcie.